Dziejowa konieczność

fot.: Wikipedia

DZIEJOWA KONIECZNOŚĆ

 Stało się – Rosja wkroczyła na Ukrainę. Zapewne wielcy tego świata mają wiele więcej scenariuszy na rozwiązanie kwestii „nadpopulacji” rodzaju ludzkiego, niż ta lokalna wojna. Zgodnie z doktryną ich wielkiego mistrza Alberta Pika oni chcą trzeciej wojny, która ma ostatecznie rozstrzygnąć o losach świata, rzucając nas na kolana przed światowym rządem w światowej republice, z chipami na czole i wolnością ograniczoną do ram, jakie nam wyznaczą. Oczywiście przeżyje 500 milionów, bo ich zdaniem tyle nas wystarczy. Kim będziemy i wreszcie kim są „oni”?

    Kim my jesteśmy, to wiadomo. Kim będziemy – ich niewolnikami. Kim oni są? To mała grupa, kilka rodzin, które uzurpują sobie prawo do rządzenia tym światem i losami ludzi. Decydowania o naszym życiu i naszej śmierci. O naszym być albo nie być. O tym czy kraj, w którym żyjemy zostanie dotknięty wojną, pandemią lub biedą, czy pozornym pokojem i dobrobytem. Wiele zależy od nas i naszego posłuszeństwa lub stanu zatrucia naszych umysłów oraz dusz, bowiem stopniem posłuszeństwa i zarazem otumanienia, zdziczenia i ogłupienia wyznaczany jest nasz dobrobyt i dobrostan, od czasu do czasu zakłócany jakimś mniej lub bardziej spektakularnym i dramatycznym wydarzeniem, jak 11 września 2001 roku, 10 kwietnia 2010, czy wreszcie 13 marca 2020 roku. To daty, które na ogół wszyscy kojarzymy i już na samo ich wspomnienie czujemy przechodzące po plecach dreszcze.

    Ale powiedzmy wreszcie o „nich”, kim oni są, tych kilka lub kilkanaście rodzin. To wyznawcy Lucyfera, a zarazem ojcowie założyciele lub kontynuatorzy takich organizacji, jak Wielki Wschód Francji, Szkocka Loża Masońska, Bildelberg Group, Stowarzyszenie Czaszka i Kości, Światowe Forum Ekonomiczne… Lista jest dość długa, jednak wszędzie zarówno podmiot kultu, jak i cele są te same. I już nawet dawno przestali się kryć ze swoimi zamiarami i celami. Z drugiej strony mówienie o nich, poruszanie tematów takich, jak depopulacja, rząd światowy, nowy porządek świata przez osoby krytycznie nastawione do tych planów natychmiast jest kwitowane zaklasyfikowaniem oponenta jako faszystę, szura, wieszcza teorii spiskowych i psychicznie obłąkanego.

    Jednak nie o „nich” zamierzam tutaj pisać. Im mniej czasu i uwagi będziemy im poświęcać skupiając się na dobru, tym lepiej dla nas i dla naszych dusz, bo to Panu Bogu mamy służyć i Jemu poświęcać każdą chwile naszego życia. Niezależnie od tego, co wymyślą i zechcą zrealizować „oni”, każdy człowiek powinien wierzyć w jednego Boga. Czytamy bowiem w Piśmie Świętym: Czyż nie Ja jestem Pan, a nie ma innego Boga prócz Mnie? Bóg sprawiedliwy i zbawiający nie istnieje poza Mną. Nawróćcie się do Mnie, by się zbawić, wszystkie krańce świata, bo Ja jestem Bogiem, i nikt inny! (Iz. 21-22).

Mówi się, że ten świat istnieje tylko dzięki dwunastu sprawiedliwym, którzy w danym momencie żyją na tej ziemi. Kim jest jednak człowiek sprawiedliwy? Czym jest sprawiedliwość?

    Sprawiedliwość jest powinnością sumienia, jego stanem, zdolnością umysłu, aktem woli i aktem możnościowym znajdującym wyraz w rozsądzeniu między dobrem i złem, między tym, co służy zbawieniu i tym, co nas niszczy, co niweczy wiecznotrwałą więź człowieka z Panem Bogiem. Bo jak czytamy w Przypowieściach Salomona, Wykonywanie sprawiedliwości i prawa milsze jest Panu niż krwawa ofiara. (21,3) Bo Tak mówi Jahwe, twój Odkupiciel, Święty Izraelski: Ja, Jahwe, twój Bóg, uczę cię tego, co ci wyjdzie na dobre, prowadzę cię drogą, którą masz iść. O, gdybyś był zważał na moje przykazania, twój pokój byłby jak strumień, a twoja sprawiedliwość jak fale morskie! (Iz. 48,17-18). Po tym bowiem poznaje się dzieci Boże i dzieci diabelskie. Kto nie postępuje sprawiedliwie, nie jest z Boga, jak też ten, kto nie miłuje brata swego. (I List Jana 3,10).

    Jak widzimy, sprawiedliwość jest bezpośrednio związana z prawem, jedynym zaś sprawiedliwym i prawdziwym prawem jest to ustanowione przez Boga, które znajdujemy w dekalogu, przykazaniu miłości i w ewangeliach, zaś tym, któremu winniśmy oddawać cześć i chwałę jest Jezus Chrystus – Król królów i Pan panów – Syn Boga żywego, Słowo wcielone, Ten, który stworzył niebo i ziemię.
 
    Królewska godność Chrystusa nie jest jakimś wymysłem, tylko faktem, zaś aktualny stan ducha tego świata odzwierciedla dramat Jego detronizacji. Kroczącej detronizacji, która zaczęła się na dobre od Henryka VIII Tudora w XVI wieku poprzez tzw. reformację Lutra w 1517 roku, powołanie masonerii w 1717 roku, by swój krwawy półmetek znaleźć w tzw. wielkiej rewolucji francuskiej 1789 roku i następnymi rewolucjami, które były niczym innym, jak stopniowym i systemowym detronizowaniem ziemskich monarchów, likwidacją światowych monarchii, a de facto postępującą detronizacją Pana Jezusa. Co ciekawe, przedstawiciele największych, najważniejszych rodów monarszych z wielką lubością i co najmniej niefrasobliwością począwszy od XVIII wieku przystępowali do lóż masońskich, które nie tylko były ich wrogami, ponieważ dążyły do ich likwidacji ale też po cichu knuły przeciwko nim spiski, by wreszcie w XX i XXI wieku zostało kilka fasadowych monarchii, które już nic nie znaczą poza swego rodzaju reliktem przebrzmiałej przeszłości.
 

Tymczasem jak pisze ojciec święty Pius XI w encyklice „Quasi Primas”: Jakże gorzkie wydało owoce, tak częste i długotrwałe odstępstwo od Chrystusa tak jednostek, jak i państw – na to skarżyliśmy się w encyklice: „Ubi Arcano”, a dziś znów nad tym bolejemy – a są to: nasienia niezgody wszędzie porozsiewane, żagwie zawiści i nieprzyjaźni, rozniecone wśród narodów, co tak bardzo opóźnia pojednanie ludów; niepowściągliwa chciwość, która nierzadko ukrywa się pod płaszczykiem dobra publicznego i miłości ojczyzny, z których powstaje rozzdrojenie wśród obywateli i ów ślepy i niepohamowany egoizm, który na nic innego nie zważa, jak tylko na prywatne korzyści i wygody, i tą miarą wszystko mierzy; dalszy owoc, to zburzony zupełnie spokój domowy, bo zapomniano o obowiązkach i zlekceważono je; łączność i trwałość rodziny zachwiana; wreszcie całe społeczeństwa wstrząśnięte i ku zgubie idące
 
                                                        Papież Pius XI                                                      fot.: Wikipedia

 

Człowiek żyjący bez Pana Boga i tak, jakby Pana Boga nie było, a już tym bardziej odrzucający Boga jako nadrzędny nad nami Absolut, siłą rzeczy będzie błądził, a w konsekwencji tego brnął w coraz większe zło. Jednocześnie odchodząc od Boga i Jego praw najpierw postawi siebie na równi ze Stwórcą, by w końcu samego siebie ustanowić bogiem. Czy jednak taka deifikacja człowieka będzie ludzkości służyć? Skoro w miejsce Jedynego Boga postawimy wielu ludzkich bożków, uzurpatorskie, obłąkane w rzeczywistości boskie emanacje kroczące po tej ziemi, mieniące się bogami, dającymi sobie prawo o decydowania o czyimś losie, o życiu i śmierci, okażą się w istocie demonami. Czy jest jakieś remedium na taki stan rzeczy? Ojciec Święty Pius XI daje nam wskazówkę, pokazuje nam drogę pisząc: […] powinien On królować w umyśle człowieka, którego obowiązkiem jest z zupełnym poddaniem się, niezachwianie i stale uznawać prawdy objawione i naukę Chrystusa; niech Chrystus króluje w woli, która powinna słuchać praw i przykazań Bożych; niech króluje w sercu, które wzgardziwszy pożądliwościami przyrodzonymi, winno nade wszystko Boga kochać i do Niego jedynie należeć; niechaj króluje Chrystus w ciele i jego członkach, które jak narzędzia, lub że użyjemy słów św. Pawła Apostoła: jako „zbroja sprawiedliwości Boga”, mają służyć do wewnętrznego uświęcenia dusz. A to wszystko, jeżeli zostanie wiernym gruntownie i jasno przedstawione do rozważania, o wiele łatwiej będzie można pociągnąć ich do najwyższej doskonałości.

   Wydaje się, że  uznanie Królewskiej godności Pana Jezusa przez poszczególne osoby, państwa w pewnym momencie dziejów ludzkości stanie się koniecznością, ponieważ zabrnie ona tak daleko, że nie będzie już żadnej innej możliwości, ani żadnej drogi odwrotu. Niestety, jak do tej pory zarówno polscy biskupi, jak i większość rządzących (prezydenci, posłowie, senatorowie, premierzy, ministrowie) nie widzą takiej konieczności, zaś samą ideę Intronizacji nazywają szaleństwem nawiedzonych ludzi. Jednak koła bożych młynów już dano ruszyły i nie da się ich zatrzymać. Będą mełły, a wiejadła oddzielą ziarno od plew. Stąd trudno się nie zgodzić z końcowym stwierdzeniem Ojca Świętego Piusa XI w cytowanej encyklice: Oby się to stało, Czcigodni Bracia, iżby także i ci, którzy są poza Kościołem, zapragnęli słodkiego jarzma Chrystusowego i przyjęli je dla swego zbawienia, a my wszyscy, którzy z miłosierdzia Opatrzności Bożej jesteśmy w Kościele, abyśmy nie ociężale, lecz gorliwie, z miłością i święcie, nosili to jarzmo; dostosowawszy zaś życie nasze według praw Królestwa Bożego, abyśmy się radowali obfitością zbawiennych owoców i uznani przez Chrystusa jako dobrzy i wierni słudzy, stali się uczestnikami wiecznej wraz z Nim szczęśliwości i chwały w królestwie Jego niebieskim.

    Oby polscy biskupi wraz z politycznymi polskimi oligarchami w porę zauważyli, że nie ma innego wyjścia, jak oddanie Polski pod królewskie panowanie Pana Jezusa – Króla, bo tylko w Nim i przez Niego możemy ocaleć.

Marek Skowroński

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

List do Polaków: KOMU SŁUŻYSZ, POLSKO?!

LIST OTWARTY w sprawie 80. rocznicy Rzezi Wołyńskiej

List do premiera Kanady Justina Trudeau w sprawie pastora Artura Pawłowskiego